
Na Ziemi, w świecie, który nazwano rzeczywistością, ludzie nieświadomie odgrywali role bogów. Każda grupa społeczna miała swoich przedstawicieli boskości, choć sami zainteresowani rzadko zdawali sobie z tego sprawę.
Był Bóg Życia i Śmierci, znany powszechnie jako lekarz. Czuł na sobie ciężar decyzji, ale jednocześnie jego pozycja sprawiała, że rzadko dopuszczał myśl o własnym błędzie. Czyż bóg mógłby się mylić? A jeśli nawet, to kto mógłby go rozliczać? W jego oczach błędy nie istniały, istniały jedynie konsekwencje decyzji.
Był Bóg Kary i Wolności – prawnik. Strzegł granic, interpretował prawa, wymierzał sprawiedliwość i dawał nadzieję na wolność. Ale jego boskość miała swoje ograniczenia. Bo przecież cóż znaczy wolność bez życia? Gdy przyszło mu stanąć przeciwko Bogu Życia i Śmierci, wycofał się. Nie, nie będzie rozstrzygać sporów między bogami. To nie jego domena.
Byli i inni bogowie.
Bóg Władzy – polityk, przekonany o swoim wszechmocnym wpływie na świat. Lecz i on czuł nad sobą oddech boga życia i śmierci – jego decyzje mogły kształtować rzeczywistość, ale nie miały mocy uzdrawiania. W jego świecie władza nad losem nie oznaczała władzy nad istnieniem.
Bóg Wiedzy – profesor, naukowiec, filozof. Wie, zna, bada, lecz nie ma wpływu na innych bogów, jeśli ci nie zapragną wiedzy. A jeśli zapragną tylko potwierdzenia własnej nieomylności?
Bóg Słowa – dziennikarz, który może kształtować narracje, kreować światy i prowadzić ludzi ku prawdzie… albo ku iluzji. Ale nawet jego słowa często padają na jałową ziemię, jeśli nie zostaną podchwycone przez innych bogów.
I tak oto świat bogów, żyjących pod ludzkimi imionami, trwał w równowadze, w której każdy dbał o swoje granice, o swoją rację i swoją boskość. Nie wchodzili sobie w drogę zbyt odważnie, bo mogło to zaburzyć porządek wszechrzeczy.
Aż pojawił człowiek, który zapragnął, by bogowie przestali być tylko boskimi figurami na ziemskim Olimpie. Przyszedł do Boga Życia i Śmierci, mówiąc: „Przekroczyłeś moje granice. Moja wiara w ciebie nie oznaczała, że masz władzę nad moim losem.”
Poszedł do Boga Kary i Wolności, prosząc o pomoc, ale ten rozłożył ręce. „Nie stanę przeciwko niemu, bo to nie moja rola.”
I wtedy zrozumiał. To nie bogowie ustalają zasady. To ludzie im je nadają.
Postanowił więc inaczej. Nie prosił o sprawiedliwość, nie szukał zemsty. Tylko opowiedział swoją historię. Pokazał, że boskość władzy, wiedzy, kary czy życia jest tylko złudzeniem. Że w świecie, gdzie bogowie nie chcą interweniować w swoje wzajemne sprawy, jedyną siłą jest człowiek.
I tak bogowie zaczęli tracić swoje niepodważalne miejsce na tronie. Bo w końcu przestali być bogami, a stali się tym, czym byli od zawsze – ludźmi, będącymi przejawieniem Boga.